17 sie 2015

07. Ty decydujesz o czynach, nie czyny o tobie.

Co mogło się dalej stać?
Mógł związać jej nadgarstki i kostki u stóp.
Mógł zawiązać jej usta starą szmatą by nie krzyczała.
Mógł włożyć ją do bagażnika i wywieź gdzieś daleko...
Ale to co zrobił...było czymś co nawet ciężko sobie wyobrazić. Nigdy by nawet nie pomyślała, że właśnie tego od niej chce. Nikt zdrowy na umyśle w takiej sytuacji by nie pomyślał...
- Kawa czy herbata? - spytał wychylając głowę ponad kartę meni.
Nic nie odpowiedziała. Posyłała mu spojrzenie pełne nienawiści i wrogości.
- A więc herbata. - podjął decyzje za nią. Do stolika podszedł  kelner. Chłopak złożył zamówienie, a kiedy pracownik restauracji odszedł zwrócił do w stronę Mie z krzywym uśmieszkiem.
- Miło Cię w końcu poznać. - powiedział.
- W końcu? - spytała coraz bardziej zaintrygowana dziwnym nieznajomym.
- Oj tak, wiesz nie łatwo było Cię znaleźć. - uśmiechnął się chwytając jednego z kwiatków w wazonie i po kolei obrywał jego płatki.
- Właściwie po co mnie szukasz? - spytała krzyżując ramiona na piersi. Kelner postawił zamówioną herbatę dla dziewczyny i jakiegoś drinka dla chłopaka.
- Oj, chcesz od razu przejść do interesów? Może najpierw lepiej się poznamy. - uśmiechnął się łobuzersko. O dziwo nie bała się go. Jeśli nie zrobił jej krzywdy wcześniej to i później nie zrobi.
- Nazywam się Nicholas.  Lepiej zapamiętaj to imię. - puścił do niej oczko. - może Ci się kiedyś przydać.
- Skoro już wiem jak masz na imię, możemy w końcu przejść do tych..em interesów?
- Jesteś bardzo ciekawska...-rzekł biorąc łyka herbaty. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nikogo nie było, oprócz nich. W sumie nic dziwnego było już grubo po pierwszej. Ściany była czarne, podobnie jak podłoga a neony rozświetlały pomieszczenie. Było...nastrojowo.
- Tą cechę lubię. - wzruszyła ramionami.  Odłożył napój i nachylił się bardziej nad stolikiem. Oparł lewy łokieć o blat stołu, a podbródek na pieści kierując wzrok na nią. Nagle włączono druga lampę z tyłu stolika co sprawiło, że na twarz nieznajomego padło światło. Mia mogła dopiero teraz przeanalizować jego wygląd. Miał krótkie, lekko kręcone blond włosy i szare, wyraziste oczy. Dwudniowy zarost, mocno zarysowaną szczękę i prosty nos. Wygląd idealny dla mordercy...
Poruszyła nerwowo stopami, ale gruby sznur krepował jej ruchy.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - spytała cichym, typowym dla niej słabym głosem.
- Masz jej oczy. - odparł zastanawiając się nad czymś głęboko. Dziewczyna spojrzała na blondyna zdziwiona. Rozwarła lekko wargi, ale nic nie powiedziała. Wiedziała o kogo chodzi, miała oczy po matce. Uświadomiła sobie właśnie, jak długo o niej nie myślała. Czas leczy rany, a jej zostały już dawno zaszyte, ale w tej chwile chyba jedna z nich pękła.
- Z tym samym figlarnym błyskiem...- uśmiechnął się lekko jakby w zamyśleniu.
- Dzięki. - odparła. Milo było słyszeć, że jest do niej podobna. Oprócz oczów i koloru włosów, była odbiciem ojca. - a więc cze...
- Zaczynasz mnie irytować tym pytaniem. - wyprostował się. Nic nie odpowiedziała, jeśli będzie chciał powiedzieć to powie sam, a jej ciekawość w tym nie pomorze.
- Czy ty podrzuciłeś mi kopertę? - spytała. Nic nie odpowiedział, ale na jego ustach pojawił się lekki uśmieszek. Przełknęła ślinę, i odwróciła głowę w stronę kuchni. Wisiał nad nimi zegarek, było już dawno po dwunastej, a ona musi iść jutro do pracy.  Po dłuższej chwili ciszy, która była całkiem przyjemną chwilą, chłopak poruszył się nerwowo. Mia zerknęła na swojego towarzysza, która sprawdzał z zmartwionym czołem godzinę na zegarku kieszonkowym.
- Muszę zadać Ci parę pytań. - oznajmił. - a ty musisz mi na nie odpowiedzieć. Tylko szczerze... - zakończył.
- Zgoda.
- Ile miałaś lat kiedy zmarła twoja mama?
- 20.
- Czy po jej śmierci spotkałaś kogoś dziwnego? - rudowłosa zmarszczyła czoło, słysząc to dziwne pytanie.
- Dziwnego? - powtórzyła. Nicholas przytaknął ruchem głowy.
- W sensie?
- Kogoś kto wydawał się podejrzany i pojawił się znikąd.
- Raczej nie.
- Gdzie byłaś zanim pojawiłaś się w Portland? - spytał, a pytania coraz bardziej irytowały dziewczynę. Jakaś niezbyt chciała opowiadać obcemu facetowi, o swoim życiu.
- W okolicach Los Angeles.
- Dokładniej. - zamilkła i spuściła wzrok.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - nachylił się w jej stronę i ściszył głos do szeptu. - masz problem, a twój problem to też mój problem. Obiecałem pewnej osobie, że zrobię wszystko by nie stała Ci się krzywda, a ja dotrzymuje obietnic. To mój numer - wyjął z kieszeni spodni małą karteczkę i podał dziewczynie. - jeśli w twoim otoczeniu pojawiło by się coś, lub ktoś dziwny. Jakbyś czuła się śledzona czy coś w tym rodzaju to masz dzwonić jasne? -  spojrzał na nią surowo. Przytaknęła ruchem głowy i wsadziła karteczkę do kieszeni kurtki.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu.

Cicho niczym złodziej przekradła się do domu i  zamknęła drzwi. Przekręciła automatycznie klucz w drzwiach. Oparła się dłonią, a półkę, a drugą zdjęła buty, które potem staranie położyła na półce.
Weszła do salonu, a ciepłe powietrze, które zazwyczaj nazywała zaduchem panującym w pomieszczeniu dało jej poczucie ulgi. Z każdą następną minutą, rodziły się  nowe pytania.
Jak ją znalazł?
Komu obiecał ją chronić?
Komu, aż tak na niej zależy?
Jakie niebezpieczeństwo jej grozi?
Postanowiła, że porozmawia o tym wszystkim z Michaelem. Przez wczorajsze spotkania, ich stare więzi zostały tak szybko naprawione, a ona znowu poczuła to dziwne uczucie w brzuchy. Nie..nie miłość, raczej pełnie szczęścia, euforię, którą doświadczała zawsze kiedy widziała go pierwszy raz.
Zapaliła lampkę, i wyjęła z kieszeni pomiętą karteczkę. Przeczytała numer, miała ochotę zgnieść papierek w kulkę i wyrzucić do kosza, lecz coś jej zabroniło.
Przeczucie?
Intuicja?
Może coś innego...
Poszła szybko wsiąść prysznic, a kiedy zimna woda oblewała jej ciało, w końcu mogła spokojnie pomyśleć. Do czasu kiedy przez malutkie okienko łazienki przebiły się pierwsze promienie letniego słońca i otuliły toaletę sympatyczną, złotą aurą na jej ustach zabłąkał się lekki uśmieszek...
- Mam dość...- zaśmiała się krótko.

____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Witam serdecznie :)
Nie było mnie dość długi czas. Byłam na wakacjach, a potem przyznam się, że po prostu byłam zbyt leniwa by zacząć myśleć i dokończyć tą notkę :)
Od momentu o Los Angele's dostałam weny i wydaje mi się, że jest spora różnica.
Rozdział już kilka dni temu był napisany w całości, lecz postał on bez weny i skasowała go, by był szczerze mówiąc do kity :| Wolałam trochę poczekać, niż pisać coś co i tak by się nie spodobało nie? :/
Ale czytałam ostatnio blogi innych, i chyba nie tylko ja cierpię na brak weny :")
Jak przygotowania do szkoły?  Ja jeszcze nawet nie odpoczęłam, a już muszę się psychicznie nastawiać xD
Dobra, piszę proszę szczere komentarze, jeśli coś się nie podoba walcie śmiało, bo ja się nie obrażę, a mogę zawsze coś poprawiać.
Tak jak już powtarzałam nie raz, krytyka jest ważne, ale tylko szczera ma znaczenia :)
Przepraszam za błędy i dziękuje za wszystkie komentarze :)
Pozdrawiam serdecznie.
The Smille

                                       ,,Słabi nie wybaczają.
                                         Przebaczenia jest atrybutem silnych..."

















22 lip 2015

06. Nic Ci nie zrobię dopóki będziesz grzeczna

                                                           Włącz od sekundy 9!! 

Odwróciła się gwałtownie jednocześnie strzepując dłoń ze swojego ramienia. Przywarła do metalowych  drzwi bloku. Przednią stał mężczyzna. Wysoki, dobrze zbudowany, przerażający...
Miał sobie czarną bluzę z kapturem naciągniętym na głowę i zasłaniającym mu oczy. Na nogach miał czarne dżinsy, a na stopach również ciemne trampki. Swoją postura reprezentował pewność siebie i gotowość do walki. Strach było na niego patrzeć czy nawet przejść obok, a co dopiero stać oko w oko.  No by wyobraźcie sobie...dostajecie list od nieznajomego, chodzicie po jakiś ciemnych zaułkach, wracacie w nocy do domu kiedy księżyc świeci jaśniej niż powinien, a potem ktoś łapie was niespodziewanie za ramie i...i jesteśmy  w tym miejscu co skończyliśmy.
- Myślałaś, że możesz mi uciec? - spytał uśmiechając się łobuzersko i lekko przechylając głowę  w bok. Mia przełknęła ślinę i z trudem łapała powietrze. Chciała krzyknąć, ale dźwięk uwiązł jej w gardle. Modliła się, by jakimś cudem London wyjrzała teraz przez okno i ją zobaczyła. Och! Światło były zgaszone. Mogła nie mówić, że jest z Michaelem i nic jej nie grozi. Michael! Czemu odprowadził ją tylko pod bramę osiedla, a nie jeszcze te cztery metry dalej do drzwi? O no tak! Bo mu kazała. Zawsze wszyscy uważali ją za dość inteligentną osobą, nawet ona sama w to uwierzyła, ale po dzisiejszym dniu...zaczynała w to mocno wątpić.
- Cze..czego ode mnie chcesz? - spytała, dumna z siebie, że w ogóle zdobyła się na taką odwagę by otworzyć usta. Chłopak podszedł bliżej, na tyle, że czuła jego zimny oddech na policzku.
- Musimy porozmawiać. - odpowiedział.
- O..o czym? - rzekła zaskakując się koleiny raz. Chłopak zaśmiał się krótki, a ten dźwięk by na tyle ponury, że Mia wstrzymała na chwile oddech.
 Niesamowolnie.
- Nie tutaj. Chodź - powiedział odsuwając się na dwa kroki.
- Nigdzie z tobą nie pójdę. - odpowiedziała stanowczo, ale spokojnie.
- Wybacz, źle się wyraziłem. Masz iść, ale Cię zaniosę. - odpowiedział, a na jego ustach ponownie zagościł ten uśmiech...dziwny, przerażający, dziki...
Nic nie odpowiedziała, korzystając z chwili kiedy nie patrzył nie odwracając się, wstukała palcem kod do drzwi modląc się by nie pomylić się w panice. Bała się, że zapika co będzie oznaczało błąd. Chłopak odwrócił się na chwile sprawdzając czy nikt nie idzie.
Wpisała ostatnio cyfrę. Teraz albo nigdy!
Wpadła do środka, prawie zatrzasnęła drzwi, odepchnął je z całej siły tak, aż szyba uderzając o ścianę  pękła. Biegła po schodach, krew bębniła jej w uszach, słyszała jego głośne przekleństwa pod jej zarzutem. Ścigał ją! Kroki były strasznie głośne. Był blisko. Jej serce biło szybciej niż kiedykolwiek, biegła na siódme piętro na strych. Przecież nie mogła pokazać mu gdzie mieszka!!
Wbiegła na poddasze zatrzaskując szybko drzwi za sobą. Dało jej to jakieś trzy sekundy przewagi. Schowała się błyskawicznie za wielką, starą szafą. Wstrzymała oddech kiedy wpadł do pokoju. Zaczął spokojnie po nim spacerować z dłońmi w kieszeni. Gwizdał melodyjnie jakaś piosenkę. Przystanął praktycznie przy niej. Widziała czubki jego butów, wsunęła się bardziej w cień.
W głowię odmawiała pacierz.
Boże, jak długo się nie modliła. Prawie cztery lata, ale zawsze nosiła naszyjnik matki boskiej na szyi. Nawet teraz, ujęła go w swoje dwa palce i zaczęła recytować słowa w myślach. Zapadły dwa koleinę kroki. Stał odwrócony  plecami dwa metry od niej. Przesunęła się odrobinę w prawo i nagle poczuła coś zimnego i twardego pod swoją dłonią. Chwyciła to, nie patrząc nawet co. Zrobiła zamach i uderzyła chłopaka w tył głowy, upadł na kolana ale nie stracił przytomności. Wyskoczyła z ukrycia i wybiegła błyskawicznie z poddasza, biegła schodami nie słysząc kroków za sobą. Podbirgła do swoich drzwi. Wyjęła szybko klucze ze spodni i starała się trafić nimi w dziurkę od klucza. Trafiła! Przekręciła kluczyk. Popchnęła drzwi, przekroczyła próg gdy poczuła mocne szarpniecie do tyłu, dłoń na ustach, mocne objęcie w pasie i szept prosto do ucha :
- Mam Cię.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Witam.
Przedstawiam wam kolejny rozdział c:
Krótki bo krótki, ale czyż nie dużo się dzieje? :3
Muszę popracować nad szybkimi, pełnymi adrenaliny scenami bo ciężko się je pisze :/
Według mnie piosenka niesamowicie pasuje do notki :)
A według was? Co o tym powiecie? Jak myślicie co będzie teraz z Mia
Bo ja cóż...to chyba zależy od mojego humoru xDD
Teraz rozdział pewnie pojawi się gdzieś około 5 sierpnia bo jadę na kolonie :")
Pozdrawiam was ciepło :)
Dziękuje za komentarze <3
I przepraszam za błędy.
Autor.

Mistrz drugiego planu :3333

,,Mam plan co do ciebie, szkoda tylko, że ty go nie znasz."