14 lip 2015

04. Zazdrość zasłoniła Ci oczy, które tak długo otwierałaś.


Słysząc jego imię, w którym każda osobna litera wywoływała odmienne uczucie, z takim naciskiem, że coś zabolało drobną rudowłosą dziewczynę, z brązowymi oczami gdzieś tam w środku.
Odwróciła głowę, w stronę  dziewczyny, która była...idealna pod każdym względem.
Szczupła, wysoka może miała z metr siedemdziesiąt. miała lekko falowane, bordowe włosy do ramion, które dodawały jej uroku oraz krwiste usta, które kontrastowały z mleczną cerą  i bladymi oczami. Mia nie mogła oderwać od niej wzroku, co było trochę dziwne skoro jest dziewczyną.
Więc, skoro kobiety tak reagowały na nieznajomą, to co musiało być z mężczyznami?
Nawet nie zorientowała się, że wpatruje się w dziewczynę z przymrużonymi oczami i otwartymi szeroko ustami, co z jednej strony wyglądało dość komicznie, a z drugiej...dziwnie. Bardzo dziwnie.
-...słuchasz mnie w ogóle? - jej melodyjny głos przewrócił rudowłosą do rzeczywistości.
- Przepraszam, możesz powtórzyć? - odpowiedziała. Dziewczyna westchnęła i skrzyżowała ramiona na piersiach.
- Chce porozmawiać z tobą o Michaelu.
Mia wstała z krzesła mówiąc :
- Dobrze, ale nie tutaj. - po czym wskazała dłonią drzwi do łazienki. Nieznajomą przytaknęła ruchem głowy, a następnie skierowała się  wspomniane wcześniej miejsce.
Niebieskooka zamykała za sobą drzwi, a w tym samym czasie Mia sprawdziła kabiny, by upewnić się, że są same. W końcu odwróciła się w kierunku nieznajomej.
- Więc, o czym chcesz zemną porozmawiać?
- Mówiłam Ci przecież.
- Wiem, że o Michaelu, ale dokładnie o co chodzi? - chrząknęła. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, jakby upewniając się na sto procent, że są same chociaż  Mia  już to robiła.
- Co łączyło Cię z Michelem? - to pytanie zwaliło Mie z nóg. Nie spodziewała się tego pytania. Myślała bardziej, że będzie chciała pomówić o wypadku, a nie o wydarzeniach, które miały miejsce...prawie trzy lata temu. O wydarzeniach, które zostały zamknięte na metalową kłódkę i przywiązane diamentowym, nierozerwalnym łańcuchem gdzieś w najdalszym odmętach pamięci dziewczyny.  Spojrzała zdziwiona i oburzona na nieznajomą, która postukiwała stopą zniecierpliwiona o zimne płytki podłogowe.
- Przepraszam, ale co Cię to obchodzi? - spytała,  a jej głos być spokojny, lecz nutka oburzenia była chyba dość oczywista, gdyż dziewczyna rzekła :
- Spokojnie, dlaczego się denerwujesz skoro to już...
- Ponieważ to moja prywatna sprawa. - przerwała jej.
- Słuchaj uważnie i nie przerywaj. - odburknęła - to co was łączyło..mam nadzieje, że to już przeszłość. Jeśli nie, trudno ale trzeba się z tym pogodzić nie sądzisz? To stare dzieje, było miło ale się skończyło. - zakończyła spokojnie. Mia nic nie odpowiedziała, zastanawiając się do czego zmierza dziewczyna. Chyba cały świat, wie że zerwali. W pierwszym roku była dość rozpoznawalną osobą, której trudno było wyjść z domu, lecz w następnych latach wszystko ustało. Więc, dlaczego teraz miałyby do tego wracać? Ok, potrącił ją, przeprosił i już go więcej nie widziała.
- Do czego zmierzasz? - zapytała w końcu.
- Po pierwsze. Prosiłabym Cię, żebyś nie składała żadnego pozwu do sądu. Jeśli chcesz pieniędzy,  mogę teraz dać Ci kopertę, w której jest dość pokaźna suma. - wskazała na swoją torebkę, z delikatnym uśmiechem.
- Nie miałam zamiaru składać żadnego pozwu. - wytłumaczyła wzdychając.
- To dobr..- przerwała, a uśmiech z jej ust zgasł. Spojrzała na Mie spod przymrużonych powiek - dlaczego? Czyżbyś nie chciała żeby było mu przykro?
- Oczywiście, że nie chce!
- Czyli go kochasz?
- Słucham?! Nie! Oczywiście, że nie po prostu...z  szacunku do tego co nas kiedyś łączyło nie chce tego robić. - wyjaśniła, kładąc nacisk na słowa ,,kiedyś" wiedząc, że to jest bardzo ważne dla nieznajomej.
- Dobra, dobra. Teraz druga sprawa, która jest również ważna. Nie ingeruj już nigdy w życie Michaela spoko? Kiedy go zostawiłaś był strasznie przygnębiony. Przez kilka długich tygodni, ani razu się nie zaśmiał. Rozumiesz to? On, który uwielbia się śmiać! Dopiero z moją pomocą wyszedł z tego. Znowu zaczął się uśmiechać i tańczyć jak wcześniej. Znów zaczął się cieszyć z życia! Przez trzy lata było tak cudownie, tak idealnie...a potem powróciłaś. He, muszę przyznać, że w niezłym stylu. - zaśmiała się krótko, a potem znowu spoważniała - kiedy Cię zobaczył znowu stał się taki jak przez ostatnie trzy lata. Smutny, zamknięty w swoim własnym świecie. Widzisz co robisz? Sprawisz mu smutek, przez ciebie cierpi...jeśli chcesz dla niego dobrze, to zostaw go w spokoju. Ty nie widzisz go na co dzień. Nie widziałaś jego przemiany, z szczęśliwego człowieka w chodzącego trupa... Proszę Cię, nie każ mu znowu tego przeżywać...- zakończyła. Przez chwile stały  w ciszy. Patrzyły sobie prosto w oczy. Błękit nieba, kontra brąz młodego kasztana. Było jej przykro, miała ochotę upaść na podłogę i ukryć twarz w dłoniach. Było jej wstyd, bo wiedziała, że to jest ta cholerna prawda, którą tuszowała przed sobą przez te wszystkie lata. Lecz z drugiej strony...kim w ogóle byłą ta dziewczyna? Czego chciała i jak ważną osobą była dla Michela? Czemu, aż tak zależało jej na tym by Michael już nigdy nie spotkał Mie?
- Kim ty w ogóle jesteś i dlaczego tak interesują Cię moje uczucie względem Michaela?
- Nazywam się Nadia i jestem jego dziewczyną. - to...zabolało. Zabolało, gorzej niż dostanie racą w twarz od kibola, bardziej niż oparzenie trzeciego stopnia, czy nawet upadek z szóstego pietra na kamienie. To był ból, który doświadczają osoby zakochane, ból którego...nie da się opisać.
- Ty..ty jesteś..- bełkotała coś bez zrozumienia.
- A może za niedługo narzeczoną. - uśmiechnęła się szeroko. - dlatego Michael jest dla mnie kimś bardzo ważnym i...- przerwała na chwile, a potem przybliżyła się w stronę rudowłosej. Górowało nad nią, dzięki temu, że była prawie dziesięć centymetrów wyższa, no...może z osiem. - lepiej zapamiętaj moje słowa, bo kiedy coś mówie to nie powtarzam tego drugi raz - zakończyła z wrednym uśmiechem na ustach.
- Czy ty mi grozisz? - spytała dość ostrym i stanowczym głosem, co samo ją zaskoczyło.
Nagle drzwi do łazienki uchyliły się lekko, a do środka weszła dumnym krokiem London. Rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Mie, które dziewczyna odczytała jako ,,Widzę, że żyjesz", albo ,,Jeszcze jej nie zabiłaś"?
- Sprawdzam czy wszystko gra. - powiedziała kierując wzrok na Nadie. Były tego samego wzrostu, a pewność siebie, która z nich biła włączyła czerwona kontrolkę w głowie Mie pod napisem ,,Uwaga! Starcie tytanów"! Nawet przez chwile, wydawało by się, że Nadia poczuła się trochę niekomfortowo.
W sumie niema co się dziwić, nie wiele osób może dorównać London pod względem odwagi i pewności siebie. Bordowo włosa uśmiechnęła się do niej krótko po czym dodała.
- Miło mi Cię poznać, Jestem Nadia. - rzekła wyciągając do niej dłoń.  London chwyciła jej rękę w swoją mówiąc :
- London Hicpatrick. Czy byłaś miła dla mojej przyjaciółki?
- Oo tak.
- A więc jeszcze Cię nie zabije, ale uważaj ma obstawę.
- W twojej postaci?
- Wiesz..bije za trzech. - puściła do niej oczko uśmiechając się łobuzersko.

Około dziewiątej wieczorem, wróciłyśmy do domu. W prawdzie ja weszłam pierwsza, ponieważ Dick zatrzymał London przez budynkiem i o czymś z nią rozmawiał. Zapaliłam światło, zdjęłam buty i skierowałam się do kuchni. Nalałam wody do czajnika elektrycznego. Chwyciłam dwa kubki i torebki herbaty. Po kilku minutach siedziałam otulona w koc w salonie, wpatrując się w centrum Portland za oknem. W końcu usłyszałam trzaśniecie drzwiami, a potem do pokoju weszła London. Posmutniała, lecz kiedy zobaczyła ciepłą herbatę i ciasteczka z super marketu uśmiechnęła się szeroko.
- Coś się stało? - spytała Mia.
- Dick znowu mówił mi o ślubie. - mówiła to z taką łatwością jakby było to nic ważnego.
- Chcesz za niego wyjść? - spytała jeszcze raz Mia.
- Kocham go. Wiem to na pewno. Nie jest złym chłopakiem, ale...jestem dośc młoda i chciałabym się jeszcze wybawić chociaż wiem, że on nie będzie czekał wieczność. - powiedziała biorąc łyk herbaty.
- To wyłącznie twoja decyzja, ale może pora się już ustatkować? - uśmiechnęła się szeroko, odwzajemniła ten miły gest i chciała coś powiedzieć kiedy przerwało jej mocne walenie do drzwi. Spojrzały na siebie, a potem równocześnie pobiegły w stronę drzwi frontowych. Na podłodze, leżała biała koperta, którą ktoś musiał wrzucić przez skrzynkę pocztowa. Mia podniosła wspomnianą wcześniej rzecz, a potem odwróciła na drugą stronę.
,, Mia Evens"
Ostrożnie otworzyła kopertę i wyjęła małą wizytówkę jakiejś restauracji. Na jej odwrocie widniała dopisana markerem data oraz godzina spotkania. Spojrzała na London, która wpatrywała się w nią jak w obrazek, a po chwili szepnęła :
- Kurde.

____________________________________________________________________________________________________________________________________________
Cześć kwiatuszki wy moje przepiękne!
Niema słońca, ale jest deszcz. Nie będzie fotosyntezy :(
He, dobra ogar Xdd
Ten rozdział pisało mi się przyjemnie, i chyba wyszedł dobrze jak dla mnie. Ale to niemi ma się podobać tylko WAM! :D
A czym będzie się podobać...cóż, zobaczymy :)
Następny rozdział pojawi się za około trzy tygodni ponieważ jadę na kolonie, a potem jeszcze z rodzicami nad morze. Jest mi szkoda, że muszę was zostawić właśnie wtedy kiedy moja wena powróciła :(
Postaram się dodać jeszcze coś jutro, ale nie obiecuje bo jutro już wyjeżdżam więc :/
Tak, tak wiem dwa razy napisałam jutro :3 A podobno taka dobra jestem z polskiego :")))
Muszę jeszcze przed wyjazdem nadrobić wasze blogi. Nic mi się ostatnio nie chciało, ciągle tylko grałam w aiona lub metina i wg zamulałam. Teraz to muszę nadrobić!
Dziękuje wam za wszystkie komentarze i bardzo przepraszam za błędy <3
Miłego czytania i dnia :)
Na razie :)


,, Obiecuje, że przyjdzie taki czas kiedy ponownie chwycę Cię za dłoń i szepnę - Byliśmy, jesteśmy i będziemy razem na zawsze, bo nawet śmierć nas nie rozdzieli skoro Bóg jest dla nas wszystkich".















5 komentarzy:

  1. O matko! Ja bym na miejscu Mii... Nie wiem co bym zrobiła. Biedna dziewczyna :(
    Nie lubię i nigdy nie polubię tej Nadii xD
    Końcówka ciekawa. Może to Mike? XD
    Fajnie by było, gdyby powrócili do siebie. Byli szczęśliwą parą. Do czasu...
    Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny po tamtych trzech tygodniach i wgl xD
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej dziś dużo lepiej niż ostatnio. Wena to jednak podstawa.

    Hej lubiłam Nadję dlaczego mi to zepsułaś? :'(

    Michael chyba planuje spotkanie....

    No to pozostaje mi czekać.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja nie lubie Nadii. Wredna baba. Niech się odpieprzy od Michaela i da spokój naszej Mii. Jestem w stu procentach za naszą rudowłosą.
    Co do notki wyszła ci świetnie. Przepraszam że ostatnio nie komentuje, ale.. wiele się dzieje u mnie.. oj tak. Notka cudna. Bardzo mi sie podobała. Niech Michael sie z nią spotka.. bo nie wytrzymam.
    Życzę ci masy weny i czekam na nową.
    Pozdrawiam. Mike
    P.S U mnie nowe notki na
    http://do-you-remember-the-time.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Udało mi się nadrobić! Szkoda mi tej Mii. Ale ma świetną przyjaciółkę! Ta Nadia... Nie przypadła mi go gustu... Cwaniara. No cóż! Czekam na następne, a tymczasem zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)
    P.S. Podoba mi się Twój styl. Lekko się czyta.

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to minutka, a dla mnie motywacja :)