17 lip 2015

05. I każda chwila, to miła chwila, one będą się dobrze wspominać...


Street Sunny. 
Ulica, która miała mało wspólnego  ze swoją nazwą. Panował tu mrok, którego nie zdołały pokonać światła latarni ulicznej, ani nawet blask księżyca, który schował się bezradny za szarymi blokami, atmosfera była ciężka, wiatr wiał ostrzegająco szepcząc ciche ,, Zawróć". Mimo, że była szósta wieczorem było tu ciemniej niż w innych miejscach Portland. Mie, która przekroczyła nie kiedyś złotą bramę oddzielającą zaułek od reszty bożego świata, a teraz kilka po prostu zardzewiałych słupów poczuła przeszywający chłód. Tego pamiętnego dnia było dość ciepło, a tutaj musiała zapiąć swoją czarną marynarkę po szyje. Kiedy skończyła pracę szybko od razu udała się w umówione miejsce z...z kim?
Tego właśnie miała się dowiedzieć.
Z każdym kolejnym krokiem uświadamiała sobie, że to był makabrycznie głupi pomysł iść tutaj całkowicie sama. Mogła wziąć ze sobą London, ale nie - byłoby to zbyt niebezpieczne dla niej.
Czemu nie zapytała Dicka o pomoc? Są przyjaciółmi i zawsze sobie pomagają.
Ale jego również nie mogła poprosić. Zapewne zamknął by ją w szafie i nie wypuścił dopóki ten głupi pomysł nie wyleciałby jej z głowy.  A więc była zdana na siebie.
Szła przed siebie jednym z brudnych chodników mijając pewną grupkę młodych ludzi. Jakaś niska dziewczyna, o czarnych, krótkich włosach do ramion i również ciemnych oczach z papierosem śledziła każdy jej ruch. Nikt nic nie powiedział, ale kiedy już ich minęła czuła na sobie jej wzrok.
Spojrzała na siebie.
Była ubrana w garnitur...nic dziwnego, że przyciągała uwagę.  Przyśpieszyła krok kiedy minęła zakręt i zobaczyła szyld kawiarni, który widniał na wizytówce. Wyjęła z kieszeni spodni wspomnianą wcześniej rzecz i przeczytała jeszcze raz adres miejsca, tak na wszelki wypadek.
Po chwile była już w środku. Powietrze było tu również ciężkie jak na ulicy, ale atmosfera wydawała się być całkiem...przyjemna? Gdzieś z odległego konta pokoju grało radio, u góry buczał stary wiatrak, a z kuchni za ladą dochodziły smakowite zapachy i zmieszane głosy  ludzi. W cały lokalu było parę osób. Usiadła przy jednym z pustych stolików naprzeciwko drzwi. Jeśli osoba, która zaaranżowała spotkanie jeszcze nie przyszła to przez szyby kawiarni zauważy go, albo ją.
Nagle przypomniała sobie słowa London
- A jeśli to jakaś pułapka? Przecież teraz jest tyle psycholi! 
Fakt. Mogła być to pułapka, lecz ciekawska natura Mie kazała jej iść i tak. To ją kiedyś zgubi...
- Mia? - ktoś dotknął jej ramienia. Odwróciła się gwałtownie i prawie zemdlała z radości.
Znowu te jego czekoladowe oczy, idealny nos i czarne, lśniące loki.
- Michael? - szepnęła uśmiechając się szeroko. On również się uśmiechnął i siadł naprzeciwko niej. Gdyby wszedł  przez drzwi frontowe to istniała wielka możliwość, że mogła go nie rozpoznać.
Był ubrany w czarny płaszcz, melonik i te okulary, które były jedyne w swoich rodzaju. Niby tak jak zawsze, ale jednak inaczej...
- W końcu Cię widzę...- powiedział, a ona poczuła dreszcze na dźwięk jego głosu. Uśmiechnęła się szeroko jako odpowiedz. - Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa...nie widziałem Cię trzy lata. Trzy lata - powtórzył kręcąc głową, jakby sam nie wierzył w to co właśnie powiedział - martwiłem się o ciebie. Byłem ciekawy jak teraz żyjesz i czy wszystko w porządku. - zakończył.
- Wiem, że pewnie byłeś bardzo zakłopotany kiedy wyjechałam bez słowa zostawiając tylko list. Jeszcze raz Cię za to przepraszam, samu już nie wiem dlaczego tak postąpiłam...- powiedziałam.
- Nie mówmy o tym. - powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. W tym samym momencie do naszego stolika podeszłą kobieta w fartuchu. Gdzieś w  naszym wieku. Brązowe włosy miała spięte w koka, a zielone oczy podkreślone czarną kredką, która się trochę rozmazała.
- Mogę przyjąć zamówienie? - uśmiechnęła się wyjmując notes i długopis.
- Poproszę herbatę, co sobie życzysz Mia? - jej imię wypowiedziane przez niego miało w sobie to coś, co sprawiało, że stawało się niezwykłe.
- To samo poproszę. - odpowiedziała. Kelnerka spisała zamówienie i odeszła.
- A więc, proszę powiedz jak u ciebie? Co robisz, czym się teraz zajmujesz? - zapytał.
- Hmm...pracuje w firmie komunikacyjnej jaka sekretarka od jakiegoś roku. Jest okej. Skończyłam w końcu studia, ale jak widzisz nie pracuje w swoim zawodzie. Mieszkam z moją współlokatorką London, która jest po prostu kochana. - uśmiechnęła się - polubiłbyś ją. Na pierwszy rzut oka wydaje się mocno zakręcona, ale ona jest po prostu sobą. I chyba tyle...jak widzisz dorobiłam się nawet garnituru. - zaśmiała się wskazując na swoją marynarkę i spodnie. Michael również odwzajemnił jej gest, a potem przyszła kelnerka. Postawiła herbatę na stoliku i rzuciła szybkie ,,proszę" a potem odeszła.
- A ty co robiłeś przez te wszystkie lata? - spytała.
- Koncertowałem, pisałem piosenki, tańczyłem i robiłem to co kocham. Ulepszyłem Neverland, który dalej jest moim domem. - mówił, a Mia słuchała go z ciekawością. - cóż...poznałem dziewczynę. - dodał, a dziewczyna przypomniała sobie Nadie. Kilka sekund temu żyła jeszcze nadzieją, że może kłamała, ale w sumie czego się spodziewała? Że będzie do końca życia rozpaczał po jej odejściu? Że ktoś taki jak on nie znajdzie sobie nowej dziewczyny? Widocznie tylko ona jedna była  taka głupia, że nie chciała wiązać się przez ten czas z żadnych mężczyzną, ponieważ zawsze wtedy myślała o nim.
- Ma na imię Nadia. Polubiłabyś ją, jest sympatyczna i urocza. - wziął łyka herbaty. Zmusiła się do sztucznego uśmiechu. Myśląc jak bardzo się myli.
- Pewnie tak. Długo jesteście razem? - spytała, a chwile potem sama chciała siebie udusić.  Po cholerę drąży temat, o którym nie chce słuchać?!
- Jakieś dwa lata...- odpowiedział - a ty poznałaś kogoś? - spytał podnosząc na nią swój wzrok.
Co miała odpowiedzieć? Nie chciała być gorsza, ale nie chciała go też okłamywać. Prawda, mówimy prawdę.
- Było paru chłopaków ale...- pokręciła przecząco głową, z lekkim uśmieszkiem.
- Rozumiem. - odparł.
- Często tu przychodzisz? - spytała.
- Nie, w sumie to dzisiaj pierwszy raz tutaj przyszedłem. A ciebie co tu sprowadza? - odparł. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Przecież przyniosłeś mi kopertę. - uśmiech  z jego twarzy zgasł.
- Kopertę? Nie przynosiłem Ci żadnej koperty.
- Żartujesz? - spytała.
- Nie. - odparł. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Co tu się do cholery dzieje?
- Jak nie ty to kto się chciał spotkać zemną w takim miejscu? - szepnęła jakby do siebie.  Michael rozejrzał się ukradkiem po pomieszczeniu. Nie zauważył niczego dziwnego, ale z jego twarzy można było wyczytać, że jest trochę zmartwiony. Ale nie swoim bezpieczeństwem, tylko jej...
- Może choćby stąd lepiej. - zaproponował.
Po jakiś piętnastu minutach byli już na innej ulicy. Rozmawiali i śmieli się głośno jak dawniej kiedy byli jeszcze razem. Brakowało jej jego śmiechu, dotyku, bliskości...
Chciałaby ta chwile trwała w nieskończoność. Chciała być teraz tylko z nim. Wiedziała, że go kocha i to jej największy błąd. Cóż...teraz było już na to za późno. Prawda?
Usiedli na ławce. Rozmawiali o tym co robili przez te trzy nieszczęśliwe lata. W pewnym momencie zadzwonił telefon Mie. Wstała by odebrać. Była to zmartwiona London, która krzyczała coś  do słuchawki, a gdzieś w tle słychać było głos Dick'a, który starał się ją uspokoić. Mia uspokoiła przyjaciółkę, a potem wróciła do Michaela.
- Popatrz. - wskazał palcem na wyryte napis na ławce. Dziewczyna nachyliła się bliżej do oparcia i uśmiechnęła się szeroko. Czułą jak fala ciepła zalewa ją od środka. Wtedy złapał jej  dłoń, w typowo przyjacielski sposób. Spojrzała na niego. Uśmiechnął się  i powiedział.
- Nasze imiona na ławce pozostaną...niezniszczalne.


Kilka godzin później, dokładnie nie wiedziała, o której  otwierała właśnie kodem drzwi od bloku, w którym mieszkała. Gdy nagle ktoś położył jej dłoń na ramieniu i szepnął do ucha.
- Ha, tutaj jesteś. Myślałeś, że uciekniesz?
___________________________________________________________________________________________________________________________________________
Cześć :)
Okazało się jednak, że mogę wziąć laptop na wakacje :)
A więc, z wielką przyjemnością dodaje wam kolejny rozdział opowiadania :)
Spróbuje ogarnąć wasze blogi, ale "pracuje" na netbooku i strasznie wolny internet więc :")
Jestem nad morzem. Spokojnie, nie umiem pływać ale może się nie utopie. Jeśli nie wstawię tego rozdziału to prawdopodobnie tak się stało :")
Wstawiłam! A więc żyje! Albo jakiś debil dobrał mi się do konta...o.O
...

Dziękuje za komentarze <3
Przepraszam za błędy.
Pozdrawiam.
Autor...chyba :|


,, Nawet jeśli będziesz z kimś to i tak tam będziesz, tam w moim sercu i pewnie nieraz się odezwiesz."


















6 komentarzy:

  1. Cześć!
    No i w końcu się SPOTKALI! IDĘ OTWIERAĆ SZAMPAN! (cichooo... ja piję PicoloxD)
    Ach, Nadia... Nie cierpię jej... Niech oni będą razem. W sensie Mia i Michael. MM <3 xD
    Rany, tak się cieszę, że wrzuciłaś coś. :D
    Pozdrawiam i życzę Ci weny!
    Susie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! :D Spotkali się!! XD Ciekawi mnie kto chciał się z nią spotkać... Kto czekał na nią? Kto??? Nockę mam już z głowy xD
    Czekam na nn! XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Idź ty Otylio B| xd haha ;P
    |
    |
    |

    Kto to mógł być ;_;

    Weź ta Nadia to niezła diablica ... Nie lubię jej xDDD





    Czekam na next :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreście sie spotkali. teraz niech Nadia spada, a Michael niech zacznie walczyć o Mię. Jestem ciekaw kto na nią czekał.. no nic, zostaje mi tylko czekać na nową.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie wypadło to spotkanie. Michael taki miły. Coś czuje że to Nadia podrzuciła tą kartkę ale nie wiem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dla ciebie to minutka, a dla mnie motywacja :)